Interesuje mnie, jak konflikty się zaczynają, jak trwają i jak się kończą. I kiedy dochodzi ponownie do normalizacji stosunków? Czy potrzeba wygrać wojnę?
Widzę wiele podobieństw między konfliktami między państwami, a tymi w naszych codziennych relacjach. Często latami czegoś nie wyrażamy (mieszkając pod wspólnym dachem), ktoś przekracza cienką czerwoną linię lub – równolegle – jedna ze stron zaczyna się rozwijać i uświadamia sobie, że latami była nadużywana. Im dłużej byliśmy dominujący bądź ulegli, tym później mocniej reagujemy i wchodzimy w spór. Na początku konfliktu można jeszcze próbować wyjaśnić różnice i zażegnać napięcia – do tego potrzebna jest duża świadomość obu stron. Najczęściej chodzi o zrozumienie, co tak naprawdę wydarzyło się w momencie przekroczenia granicy – i jak każda ze stron się do tego przyczyniła. Czasami jednak mediacje nie przynoszą efektu, dlatego często lepiej jest się po prostu odciąć. Gdy nie jest to możliwe – pozostaje walka, która może trwać latami.
Pokój w Europie efekt lęku przed wojną czy przerobionej traumy?
Analogie można zaobserwować również w wyłanianiu się osoby (definiowanie potrzeb, stawianie granic) i wyłanianiem się narodów. Zwróćmy uwagę na pewną unikatowość Europy, co moim zdaniem wynika z wielości wojen. Kiedyś ludzie zamieszkujący Europę byli rządzeni przez większe twory – Imperium Rzymskie, Bizancjum. Kraje Europy również rozwijały swoje terytoria poprzez kolonie – jeszcze na początku XX wieku największym imperium na świecie były imperium brytyjskie, francuskie, a wcześniej hiszpańskie i portugalskie z koloniami. Po latach wojen Europa podzieliła się na wiele małych krajów. Dzisiejszy teren Europy to ponad 40 różnych państw (nie licząc państw o ograniczonym uznaniu – Kosowo, Naddniestrze). Sama Unia Europejska to 27 państw, obszar ponad 4 mln km². Dodając Wielką Brytanię – to twór liczący ponad 520 mln mieszkańców, o gęstości zaludnienia powyżej 110/km². posługujących się 24 językami. Dla porównania – Rosja, ponad 17 mln km², 146 mln mieszkańców (8 os/km²), ale co ciekawe również 21 różnych języków ustawowych. Zdecydowanie w Rosji może być mniej konfliktów, co też może wynikać z tego, że ludzie żyją w większych odległościach do siebie.
Co ciekawe teraz mimo różnic językowych, w Unii Europejskiej żyjemy w pokoju, co moim zdaniem wynika z podobnych, wspólnie wypracowanych bądź zaakceptowanych norm etycznych i moralnych. W mojej ocenie dopasowanie to wynika z wypracowania wspólnej prawdy historycznej. Lata wojen spowodował duży lęk przed kolejnymi wojnami, stąd papież Leon XIV mówił „Nigdy więcej wojny”. Wydawać się by mogło że wiele osób zrozumiało ile zła jest w wojnach. W wyniku badań Holocaustu wprowadzono nawet pojęcie „traumy pokoleniowej”. Jednak jestem przekonany że w wielu polskich domach wciaż pracujemy nad odziedziczonymi traumami. Przecież prawie w każdej rodzinie na przełomie I i II wojny światowej zmarł ktoś bliski. A wychowanie dzieci bez jednego bądź obojga rodziców wiążę z trudnym do wyobrażenia brakiem poczucia bezpieczeństwa, o czym najlepiej wiedzą rodzice, którzy adaptowali dzieci.
Przeczytałem ostatnio wywiad jednej z poszukiwaczek przeszłości (psychoterapeutka Joanna Chmarzyńska-Golińska) i zostałem z cytatem:
W trzecim pokoleniu często pojawia się potrzeba dokonania połączeń między czuciem, a rozumieniem. Oczywiście bywają dzieci, które zachowują lojalność wobec milczenia i nie pytają, nie dociekają, a przez to „dziedziczą” lęk przed eksploracją.Joanna Chmarzyńska-Golińska
….
Wojna była doświadczeniem ekstremalnie przeciążającym. To trauma, która nie mieści się w głowie. Ludzie, którzy doświadczyli wydarzeń tak traumatycznych mierzą się z trudnością, by wyrazić to w słowach.
Stąd tak ważne jest byśmy podejmowali kroki na rzecz przepracowania traumy (to często nie jest ani łatwe ani przyjemne). Jednak dzięki temu możemy poczuć czego nam brakowało i zacząć proces zdrowienia poprzez zrozumienie wdyarzeń i samowspółczucie. Bez tej wiedzy, bez instynktu poszukującego stajemy się bezbronni, depresyjni, apatyczni. Dziś z przerobieniem traumy bywa różnie, często obserwuje – nie tylko w gabinecie psychoterapeutycznym – jak boimy sie konfrontacji. Mając w sobie strategie unikania, zamrażania się, czy obłaskawiania zamiast konfrontowania dajemy możliwość przekraczania naszych granic.
Od małej różnicy do wielkiej wojny – kiedy konflikt jest nieunikniony?
Wydaje się, że do wojny wystarczy jedna mała różnica zdań. Jednak de facto to są lata uległości, upokorzeń, a czasem traumy poprzednich pokoleń. Wojna w Ukrainie ma korzenie w Majdanie, rewolucji pomarańczowej, a wcześniej w Wielkim Głodzie (Hołodomor) z 1932 roku. Często przyczyn jest wiele, w przypadku Ukrainy nałożyło się rosnące w siłe świadomość Ukraińców i chęć przyłaczenia się do Unii Europejskiej z jednoczesnym stopniowym odbudowaniem się gospodarczo Rosji (napędzany głównie przez wysokie ceny surowców). Żeby zacząć konflikt często ma się poczucie bycia silnym. Podobnie jest w konfrontacji, świadomie stajemy do niej kiedy jesteśmy pewni swoich wartości, argumentów. Dla mnie ważne jednak żeby ta siła była oparta na prawdzie, świadomości siebie i uwzględniała ustalone normy komunikacji pomiędzy stronami.
Bo przecież jest tak, że gdy mieszkamy blisko siebie, to łatwiej o konflikty. Wojen też raczej nie toczymy z narodami, które z nami nie graniczą. No może poza Stanami Zjednoczonymi. Jednocześnie, gdy się spotykamy – istnieje większa szansa na rozwiązanie spraw bądź „zawieszenie broni”. Na tym w mojej ocenie polega w moim odczuciu sukces Unii – przywódcy się widują na częstych spotkaniach. Mogą się różnić w wielu kwestiach i też znajdować wspólną politykę w innych (np. w kwestii sankcji).
Separacja i wsparcie – Ukraina i mateczka Rossija
W sytuacji, gdy Ukraina tak chce się odseparować od Rosji – to trochę jak z jednego złączonego tworu w wyniku ewolucji chce się wyodrębnić dziecko, odseparować się od matki, wyjść w świat. A „mateczka Rossija” – nie bez przypadku nazywana matką. Proces separacji trwa. Czy do takiej ucieczki potrzeba wojny? Przykład Brexitu pokazuje mi, że nie ma takiej potrzeby. W Unii jednak są inne normy, nie ma potrzebu najeżdżać. Wielka Brytania była zobowiązana zapłacić za rozstanie. Okres odseparowywania też jest trudnym czasem, często potrzebujesz nowych sojuszników, ale tez nie wiesz jak oni zareagują. Porównuję to do terapii grupowej – trafiasz do środowiska, które jest bardziej wspierające, ale wyjście do domu, gdzie tego wsparcia jest mniej – może być druzgocące. Osoby często nie mają jeszcze sił, umiejętności czy finansów, by się odseparować od tego szkodliwego. Stąd też w mojej ocenie warto wesprzeć Ukrainę, żeby ta wyrwała się z objęć mateczki Rossiji. Jeśli uda się odseparować – trudno będzie „odzapomnieć” tego co się wydarzyło. A przy okazji to niezbędne będzie ustalenie wspólnej prawdy historycznej z Ukraińcami. Tylko dzięki temu będziemy mieć możliwośc na trwala się zbliżyć.
Kiedy kończy się konflikt?
W pewnym momencie dochodzi do punktu zwrotnego – straty są już zbyt duże, nie można iść dalej. Podobnie bywa z wojnami – czasami zniszczenia są zbyt ogromne, ale jednocześnie trudno je zakończyć. Wtedy dochodzi do mediacji, w których każda ze stron rezygnuje z czegoś, lub konflikt trwa aż do zwycięstwa jednej z nich. Ponowne zbliżenie w relacji jest możliwe, kiedy granice są już dobrze ustawione i respektowane przez każdą ze stron, a jeśli zostaną przekroczone – pojawiają się przeprosiny i refleksja. Mnie najbardziej wzruszają momenty zbliżeń. Czasem wspominam, że w 10 lat od zakończenia II wojny światowej Republika Federalna Niemiec wstąpiła do NATO. A więc zbliżenie jest możliwe. Z konfliktami między narodami jest podobnie jak między jednostkami potrzeba zrozumieć przyczyny. Jest mi bardzo bliskie co pisze Alice Miller w „Dramacie udanego dziecka”:
Przyszłość demokracji zależy od tej decyzji każdego zdrowego człowieka. Odwoływanie się do miłości i rozsądku pozostaje nieskuteczne dopóki nasz wewnętrzny lęk uniemożliwia nam podjęcie kroków, dzięki którym moglibyśmy zrozumieć źródła naszych uczuć. Gniewu nie da się zwalczyć argumentacją, trzeba zrozumieć jego przyczynyAlice Miller „Dramat udanego dziecka”